wtorek, 11 września 2012

Ucieczka od nauki

W sobotę siedząc nad książkami i gapiąc się w okno, wreszcie nie wytrzymałam i postanowiłam wyjść na spacer. Za trasę obrałam jeden z odcinków kolarskiego wyścigu, który odbywał się niedaleko. Przeszłam chyba z 20 km łącznie :P Miał być spacer a wyszła wycieczka. Jednocześnie pragnę poinformować, że zajęła mi ona jakieś 5 h. Wyszłam o 13 wróciłam około 19. Ktoś by powiedział, że łatwizna, jednak u mnie trasy mają wysokości od 200 do 400 m n. p. m. Ja mieszkam akurat w dolinie i wszędzie mam pod górkę :D i akurat wybrałam jedną z gorszych tras. Nie ma co gadać nie żałuję. Odkryłam wiele ścieżek (dokładnie 2), o których nawet pojęcia nie miałam. A najlepsze jest to, że spotkałam roślinki, których się nie spodziewałam zobaczyć w życiu. W sensie oczywiście jako naturalne stanowisko. I tak jako pierwsza zupełnie najspokojniej powitała mnie kruszyna. Kochana nazwa roślinki, gorzej z owocami bo smakują gorzej niż syrop klonowy. Dokładna nazwa tego krzaczka to Kruszyna pospolita (Frangula alnus), jako ciekawostkę mogę Wam zdradzić, że z jej kory wyrabia się silny środek przeczyszczający. A pozyskiwany z niej węgiel drzewny służył dawniej jako proch strzelniczy :O


No a teraz doczytałam, że owoce ma trujące :P Ogólnie zdziwił mnie fakt jej występowania, bo ona lubi gleby bardziej mokre i kwaśne, niż ogólnie u mnie występują. Choć po głębszym zastanowieniu stwierdzam, iż możliwe, że jej się tam spodobało, bo rosła przy fosie.
Dalej wędrując stwierdziłam, że obiorę całkiem nieznaną mi trasę i zobaczę dokąd mnie ścieżka zawiedzie. I zawiodła mnie bardzo okrężną drogą do domku mojego drugiego Ja. Ale o tym później. Teraz o roślinkach. Po jakimś czasie przywitała mnie roślina, która jeszcze bardziej mnie zadziwiła. Jeśli chodzi o jej miejsce bytowania. Bo idąc dalej spotkałam żywopłot z Rajskiego Jabłuszka. Śliczne owocki, dość charakterystyczne w smaku bo cierpko-kwaśne z lekką nutą słodyczy i malutką pestką w środku :P Tak mi się spodobało, ze chyba je odwiedzę, bo rosło samopas sobie na odludziu. A! Zapomniałam dodać, że takie rajskie jabłuszka można marynować na zimę i potem wykorzystać do różnych potraw. Więc jeśli spotkacie u siebie taką jabłoń zachęcam do spróbowania nowych smaków :D



Takie małe śliczności. Oczywiście jeśli się mylę co do nazwy tej roślinki poprawiajcie mnie śmiało. Fakt, że znam się na roślinkach nie znaczy, że jestem nieomylna. Tak jak w przypadku następnej rośliny, spotkanej parę metrów dalej. Swego czasu słyszałam, że stare odmiany gruszy mają kolce. Teraz już nawet odmiany bardzo stare nie mają kolców (jak moja 30-sto letnia grusza pod oknem). Niemniej jednak roślina miała bardzo zbliżone wyglądem owoce, do owoców gruszy. Stąd też mój wniosek co do nazwy. 


 Na pewno i z całą pewnością jest to drzewo owocowe :P
Potem  była mozolna wędrówka w dół a po drodze sprawdziłam zoom w aparacie mojego brata. Myślałam, że to taki tylko pic na wodę bo przy małych odległościach to ten zoom jest... no płakać się chce i tyle. A tu  taka niespodzianka i szok bo jednak coś potrafi to aparacisko.



 Oto przykład. Spotkałam po drodze piękną lipę. Jak widzicie na pierwszy zdjęciu jest ogromna. Ale uroku dodawał jej jeszcze pień. I to zdjęcie z pniem jest na zoom'ie.
O! Przypomniałam sobie, że przecież mam zdjęcie początku trasy jaką przechodziłam więc popatrzcie sobie jaki leciutki pagórek miałam do przejścia :D
(Tam w tle moja mama kradnie jabłka:)). To był zaledwie pierwszy kilometr. I oczywiście zdaję sobie sprawę, że tatry czy nawet bliskie mi Bieszczady są gorsze do przejścia, ale ja nie muszę nigdzie wyjeżdżać żeby przejść ciekawą trasę :P no i w końcu to są MOJE Małe Bieszczady.

Od lipy było już zaledwie 3 km do domku mojego Ja i tam wypoczęłam, zjadłam obiad i wracałam do domu już nie okrężną trasą a trochę krótszą za to wcale nie łatwiejszą (mimo, że było z górki). Na koniec dnia Moje Małe Bieszczady pożegnały mnie tak:


Podsumowując mój przydługi post (jeden z wielu). Nie musimy wcale szukać daleko po ciepłych krajach, które na pewno są cudowne, ale może pozostawmy je ich mieszkańcom do odkrywania. Bo szukamy daleko a cudowne rzeczy mamy pod nosem. 


piątek, 7 września 2012

Coś jeszcze innego

Dziś jako, że moje drugie ja miauczy o posta jakiegoś, pokaże Wam czym tak naprawdę na co dzień się zajmuję. Odpowiedź brzmi: studiuję. Haha nie zaskoczyłam Was. Chcąc być dokładnym w tej kwestii to mam teraz sesję poprawkową i naprawdę nie mam jak cokolwiek wrzucić. Dziś wyjątkowo podzielę się z Wami tym co robię na tę sesję. Bo oprócz uczenia się mam inne zaległości :P. Dziś od rana siedzę i rysuję tak:

Zadanie na grafikę inżynierską, gdzie mam naszkicować fragment jednego z budynków na kampusie, oraz fragment jego wnętrza. To już na drugi rysunek, którego jeszcze nie zaczęłam O.o

Zadanie nr 2 polega na zapisaniu całego bloku do pisma technicznego tymże pismem. Nie pokaże Wam tego, bo wstydzę się jakości :P

Zadanie nr 3 jest wyjątkowo trudne, bo... uwaga uwaga..
Mam zrobić projekt :) lubię projektować zresztą po to ukończyłam technikum w tym kierunku, ale zadanie jest żmudne bo jakby na to nie patrzeć to jest mój najpierwsiejszy poważny pełny projekt. Najgorsze jest to, że nie mam jeszcze swojego stylu w rysowaniu zarówno przekrojów jak i projektów. Ale dość już o moim zawodzie. Pora Wam pokazać jak wygląda taki projekt od kuchni. Proszę tylko o cierpliwość bo w miarę jak będę go kończyć tak będę dodawać kolejne zdjęcia co by nie zanudzać Was. Na początek wersja bez koloru. To robiłam od południa dzisiaj.
A teraz od popołudnia robiłam to (skończyłam ale było trudno):
Teraz jeszcze tylko roślinki, legendy, wymiarowanie, tabelki i przekroje. No i zadanie nr 4, którego w ogóle nie zaczęłam :( ale do przyszłego tygodnia mam czas.
Na koniec małe zapowiedzi. Niedawno przyszły do mnie nowe półfabrykaty, wstążki i koraliki. Na razie leżą spokojnie, czekają na moją wenę. I jedno i drugie, jak widzicie musi zaczekać. Dokładnie jeszcze dwa tygodnie. Ale w ramach relaksu na pewno po coś sięgnę i tak z nowości jakich jeszcze do bransoletek nie używałam pojawiło się to:
Za niedługo mamy Halloween i choć ja nie celebruję tego święta, bo go nie uznaję, mam przyjaciółkę, która pokocha taki dodatek do biżuterii. Dostałam też inne łączniki do bransoletek z TEGO posta. Te nowe są jeszcze mniejsze więc myślę o bransoletkach połączonych albo potrójnych. Zobaczymy jak to będzie.

Ładne prawda? :)
No i dobrnęliście do końca :D jak się z tym czujecie? Ja w każdym bądź razie jestem zmęczona :P
Pozdrawiam Was cieplutko w tę chłodną noc tkwiąca przy dwóch biurkach przed komputerem i nad zadaniami :).


wtorek, 4 września 2012

Good day :)

Jest mi niezmiernie ciepło na serduszku :) A to za sprawą niespodzianki jaka mnie spotkała dziś przed południem. A to wszystko za sprawą KaoriArt, która w nieskończonej swej dobroci postanowiła wyróżnić mój mały blog o wszystkim. O mało co nie spadłam ze krzesła z radości :) Możliwe, że niektórym wydaje się to lekką przesadą, jednak ja się cieszę bo teraz wiem że ktoś tu zagląda i wyciera kurz z moich wypocin robótkowych. Dziękuję dziękuję dziękuje dziękuję. 

Pragnę też bardzo podziękować Beacie Kubik, która polubiła moje prace tak bardzo, że postanowiła zareklamować mnie na swoim blogu :D Dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję dziękuję!!!

Mam teraz nie lada dylemat, bo powinnam teraz kogoś również wyróżnić. Jak na złość nie opowiada się tu dużo osób. Nie mam kogo wyróżnić. Jednak poczekam cierpliwie może złapie gdzieś w odmętach internetu osoby takie jak ja :)

Jeszcze raz wielkie, ogromne, monstrualne dzięki za wyróżnienie :)




poniedziałek, 3 września 2012

Coś innego

Dobra troszku ochłonęłam po wkurzeniach na mój ukochany blok. Teraz będę się chwalić, więc osoby o słabych nerwach proszone są o odejście od monitorów. Zalecam zrobienie sobie herbatki :).
Nie chciałam łączyć poprzedniego posta z tym, z prostej przyczyny. Otóż, teraz będę pisać o czymś z goła innym, a także wcześniejsze moje wynaturzenia były by ciut przydługie.
Tak więc miłe moje Panie (no może czasem też Panowie), oto dwie cosie, które udało mi się ostatnio wymodzić. Jeśli ktoś zaglądał na FB to wie już o nich a jeśli nie macie cierpliwości, co by oglądać mnie aż na 2 stronach, pokazuje tutaj.
Pierwsza skromna, wręcz uboga. Jednak śmiało mogę zapewnić, że idealna jest na codzienne wypady lub do letniej sukienki. Proszę bardzo oto ona:
A tak dla odmiany z innej beczki, inna kolorystyka i w ogóle fioletowa pani z niebieskimi oczkami:P

No i tak tylko się chciałam pochwalić, co byście zazdrościli mi jeszcze bardziej... żart oczywiście :P


Cholerny tusz

Taak. Realizując dalej śmiało projekt, o którym było wcześniej. Ochoczo zabrałam się do nowej techniki. Po burzliwych dyskusjach z moim drugim ja (-To rób. -Nie nie nie -Dobra może być co innego.), postanowiłam pokazać Wam tusz do malowania i piórko. Więc wyglądają tak:

No to by było na tyle...
Żart :) To małe złote i jest tego dużo, to są stalówki do piórka. Cały zestaw dostałam na urodziny więc nie powiem wam ile co i jak. Wiem tylko, że na allegro nie kosztuje to dużo. Tusze. O tusze to już inna sprawa. Jedna buteleczka jakiegoś angielskiego tuszu rysunkowego u mnie w miasteczku, w sklepie plastycznym kosztuje ok. 5 zł. To dużo i mało dużo dla tych co chcą się tym bawić dłużej niż jedna praca a mało dla tych (takich jak ja) co zrobią troszkę i leży ten tusz i leży. W zasadzie użyłam tego tuszu do 3 prac i nawet nie zużyłam połowy (przy jednej z nich nakładałam tusz na kartkę pędzelkiem). Oczywiście zostaje też allegro i te inne stronki. Swojego czasu, szukając tuszy kolorowych natknęłam się na ofertę sprzedawcy, który oferował tusze metaliczne. Wtedy dla mnie był to poniekąd szok, ponieważ dopiero co poznawałam tę technikę.

Taaak. Postanowiłam skrobać piórkiem po bloku z cansona. Dlaczego?? Znam te bloki dość dobrze lubię je i promocje mieli w hipermarkecie na nie :P Taaak.


Czytamy zastosowanie: kreślenie ołówkiem, tuszem. Taaak. Jaasne. To było coś strasznego. Jeden wielki koszmar kreślarski. Ja robię piękną, cudną idealną kreseczkę, cieszę że mi wyszła a tu co?? Tusz wsiąka sobie dalej. Jak w papier toaletowy. W konsekwencji dostałam mikro pory przy każdej linii. Nie mam nawet toniku co by je odblokować. Nie powiem troszkę się załamałam. Wcześniejsze moje doświadczenia były jak najbardziej pozytywne, jeśli chodzi o ten blok i tą firmę. A tu taka niespodziewanka. Ale brnęłam dalej w to szaleństwo.
Strasznie to wygląda. Brnęłam dalej i dalej, aż w końcu skończyłam cały kontur. Wkurzyłam się i sięgnęłam po coś bardziej pewnego czyli pisaki techniczne. Tutaj już były tylko problemy z koncepcją grafiki. I tak po wielu próbach i zużyciu połowy ryzy papieru ksero ostatecznie skończyłam to co zaczęłam. Najśmieszniejsze jest to, że na początku miał to być jakiś tam obrazek a wyszła całkiem niezła grafika na koszulkę.
Pozbyłam się tych porów moimi pisakami, ale niesmak pozostał.
Na koniec, podsumowanie:
1. Kocham gładkość tego bloku i jego czystą biel. Pod względem gramatury i koloru jest super. Niestety nadaje się tylko i wyłącznie na wycinanki i bazy do kartek okolicznościowych.
2. Tusz i malowanie piórkiem podoba mi się mimo dzisiejszego niepowodzenia. Nadal coś będę modzić, może z innymi podkładami (sprawdziłam inna piórka i inny tusz a pory jak były tak nie znikały). Choć teraz przyszło mi do głowy, że może to wina moja i tego, że miałam dużo tuszu na piórku. Hmm nie wiem zobaczymy potem.
3. Technika jest ok. kojarzy mi się z ilustracjami w bajkach z mojego dzieciństwa. Kto wie może kiedyś uda mi się coś stworzyć na ten wzór.
4. Nie ma na świecie nic lepszego jak pisaki techniczne :D

sobota, 1 września 2012

Maluję-Lubię-Nie znam się!

Przyszedł mi do głowy dziwny pomysł. Wiem, że na pewno nie jest oryginalny ale jak dla mnie ciekawy. Osobiście sama bym była zainteresowana śledzeniem takiego czegoś. Otóż nie zrażona złymi doświadczeniami na polu: ołówek-tablica malarska, postanowiłam zapoczątkować tu na blogu serię: Maluję-Lubię-Nie znam się!
Oczywiście Śliwka-bo tak postanowiłam nazwac tą kobitę z przedostatniego posta, jest swoistym pierwowzorem tego o czym będzie ta seria. Nie jestem wykwalifikowaną artystką. Uwielbiam natomiast rysowac, malowac,dziergac itd. Cała idea zawiera się w tytule serii. Nie znam się na malowaniu, ale bardzo to lubię robic. Będą to iście laickie przemyślenia na polu nowych doświadczeń. Niestety, takie rzeczy jak kredka ołówek, czy cienkopis nie są mi obce bo wpisane w mój zawód. O nich będę pisac także, bo skoro biorę się za takie różne techniki muszę obskoczyc wszystkie.
Na koniec mam nadzieję, że spodoba Wam się moja nowa seria. Piszcie jeśli chcecie, czytajcie jeśli musicie oglądajcie, bo nie macie wyboru :P